Psychoterapia par: leczenie rozmową czy leczenie słuchaniem?

W dyskusji materiału klinicznego przedstawionego przez Iwę Magrytę-Wojdę udział wzięli wszyscy  prelegenci IV Konferencji.
Przypominam fragment wypowiedzi Joanny Rosenthall:
Znajdowanie słów jest kluczem do rozpoznawania i nazywania wewnętrznego doświadczenia oraz posiadania poczucia self. W materiale w kilku miejscach pojawiły się uwagi na temat tego, że para nie ma słów albo nie jest w stanie w nie ubrać swojego doświadczenia. […] Ja dodałabym, że nie mają emocjonalnego języka do rozumienia samych siebie i siebie nawzajem, choć wydaje się, że ruszyli w podróż służącą jego odkrywaniu. Chciałabym na koniec zacytować Evę Hoffman (1989), która w swojej autobiografii tak pisała o języku:
Lingwistyczne wywłaszczenie jest wystarczającym powodem przemocy,
ponieważ jest bliskie wywłaszczeniu z samego siebie.
Ślepa wściekłość, bezradna wściekłość jest wściekłością, której brak słów…
A gdy jest się bezustannie bez słów, gdy żyje się w entropii wynikającej z niemożności wysłowienia się,
to samo w sobie musi wywoływać doprowadzającą do wściekłości frustrację.
Jeśli wszystkie terapie są terapiami mówionymi – leczeniem przez mówienie –
wówczas może wszystkie nerwice są chorobami mowy
”.
Stanley Ruszczynski sformułował ciekawą uwagę na temat tego, że psychoanaliza nie jest tylko “leczeniem rozmową” (talking cure) ale przede wszystkim “leczeniem słuchaniem” (listening cure).
Bibliografia: Hoffman, E. (1989/1995) “ Zagubione w przekładzie”
Opracowała: Karolina Pniewska
Zdjęcie: Marcin Suchański

“Psychoanalityczna praca z parami perwersyjnymi i stosującymi przemoc”.

Miłość i nienawiść. Twórczość i destrukcja. Agresja i wewnętrzne przerażenie.

IV Konferencja poświęcona została twórczym związkom miłości i nienawiści. Pracując z parami spotykamy się jednak bardzo często z destrukcyjnym połączeniem obu tych sił, nierzadko przeradzającym się w agresję czy nawet przemoc. Psychoanalityczna terapia oferuje takim parom pomoc w postaci próby rozumienia tych zewnętrznych objawów w kontekście ich wewnętrznej dynamiki. Szukamy połączeń między widoczną destrukcyjnością i nienawiścią, a ukrytym, wewnętrznym przerażeniem oraz poczuciem bezradności i upokorzeniem.

Przeciwprzeniesienie w pracy z parami stosującymi przemoc

Podczas I Konferencji (2016), Stan Ruszczynski opowiadał nam właśnie o tym, jak można rozumieć sadomasochistyczną dynamikę w parze. Jego rozważania teoretyczne zilustrowane zostały przypadkiem klinicznym. Opisywana przez niego para trzydziestolatków doświadczyła opuszczenia ze strony rodziców oraz nadużycia. Na skutek tych doświadczeń w świecie wewnętrznym każdego z nich, nie tylko zabrakło dobrego, troskliwego obiektu, ale został też uwewnętrzniony prześladowczy obiekt wzbudzający przerażenie. Omijając szczegóły ich historii, chciałabym się tutaj skupić na refleksjach terapeuty na temat jego przeżyć w kontakcie z parą. Wydaje mi się, że takie doświadczenia może podzielać wiele osób pracujących z przemocowymi parami. Poniżej kilka cytatów z wystąpienia:
[…] Moja reakcja emocjonalna na Jane często wiązała się ze złością, ponieważ wielokrotnie umniejszała ona Johna, terapię i mnie. Początkowo odczuwałem tę złość fizycznie, w ciele, a kiedy w końcu ją sobie uświadomiłem, w przeciwprzeniesieniu poczułem się niepewny swoich kompetencji terapeutycznych, a także umniejszony przez pacjentkę, upokorzony i pełen niepokoju.
[…] “Panująca w gabinecie atmosfera sadomasochizmu bardzo utrudniała mi myślenie i utrzymanie terapeutycznego stanu umysłu. Kiedy już zdobywałem się na to, żeby wypowiedzieć jakąś swoją obserwację, byłem otwarcie lekceważony przez Jane i bardzo biernie przyjmowany przez Johna. Jane mówiła, że moje uwagi są bezsensowne albo nieważne lub też atakowała mnie za próbę podważenia jej osoby. Moje myśli i wypowiedzi były dla niej w najlepszym razie puste, ale często także toksyczne, co powodowało, że doświadczała mnie w swoim umyśle jako sadystycznego i niszczącego. John zwykł mawiać, że moje uwagi są „dość interesujące”, wyczuwałem jednak, że pozostawał przy tym niedostępny i nieporuszony. Żadne z partnerów nie miało wewnętrznego modelu troskliwego i pomocnego obiektu.
Często towarzyszyło mi poczucie dużej niepewności co do moich terapeutycznych zdolności do pracy z tą parą. Czasami wikłałem się w sadystyczne fantazje lub czułem się fizycznie niespokojny i pobudzony. Przeciwprzeniesienie było tu ważnym wskaźnikiem tego, jak para radziła sobie z lękiem i niepokojem.
Z biegiem czasu w gabinecie powstała atmosfera, w której czułem się lekceważony przez oboje partnerów, doświadczałem poczucia niemocy i beznadziei oraz obawiałem się, że moja tożsamość analityczna jest zagrożona lub już została zniszczona. Bardzo starałem się nie dać sprowokować do agresywnego komentowania, aby nie włączać się do relacji sadomasochistycznej. Kiedy indziej miałem ochotę zaatakować parę i naszą relację poprzez zakończenie terapii. W przeciwprzeniesieniu, podobnie jak para, czułem, że lęk i niepokój były emocjonalnie nie do zniesienia i można było sobie z nimi poradzić tylko poprzez podjęcie fizycznego działania.
Uświadomienie sobie tego przeciwprzeniesienia pomogło mi zrozumieć strukturę nieświadomego dopasowania małżeńskiego pary i jej relacji z obiektem. Przytłoczeni nieprzetworzonymi wewnętrznymi lękami partnerzy byli całkowicie pochłonięci przez terroryzującego ich wewnętrznego prześladowcę, którego, w ich przypadku, można było albo projektować na zewnątrz, co tworzyło atmosferę morderczości, albo identyfikować się z nim wewnętrznie, co prowadziło do autodestrukcyjnej bierności. Jane projektowała swoją bezbronność oraz lęk w Johna, i poprzez procesy projekcyjne utrzymywała go w pozycji przestraszonego i kontrolowanego tak, by nie stawiać czoła tej przerażającej bezbronności w samej sobie. John natomiast projektował swoje agresywne i silne self w Jane. On również, poprzez procesy projekcyjne, utrzymywał jej wizerunek jako agresywnej, w przeciwnym razie musiałby uświadomić sobie własną agresję i destrukcyjność, których bardzo się obawiał. To właśnie w momencie, kiedy John zaczął reagować przemocą na przemoc Jane, co zagrażało utrzymaniu dynamiki obronnego sadomasochizmu pary, partnerzy zaczęli martwić się, że związek jest w niebezpieczeństwie i zgłosili się na terapię.
[…] Skierowanie uwagi terapeuty nie tylko na złość i przemoc, ale także na ten podstawowy dla pacjentów perwersyjnych i stosujących przemoc lęk, może stać się dla nich początkiem doświadczenia psychicznego pomieszczania i mentalizacji, które są bardzo często nieobecne w strukturze psychicznej takich pacjentów”.
Mam nadzieję, że ten fragment przybliża Państwu warsztat psychoanalitycznej pracy z parami, w którym jednym z najważniejszych narzędzi jest analiza przeciwprzeniesienia.
Bibliografia: Stanley Ruszczynski, “Psychoanalityczna praca z parami perwersyjnymi i stosującymi przemoc”., tłumaczenie: Iwa Magryta – Wojda, w: Materiały Konferencyjne I Konferencji “Pracując Psychoanalitycznie z Parami”, Warszawa 2016.
Opracowanie: Karolina Pniewska

Przeszłość, przyszłość i teraźniejszość w terapii par

Psychoanalityczna psychoterapia par – wpływ przeszłości oraz nieświadomości

Podczas naszej I Konferencji w 2016 roku, Mary Morgan wygłosiła referat poświęcony podstawowym aspektom psychoanalitycznej pracy z parami. Mówiła min. o wpływie doświadczeń z przeszłości, nieświadomej dynamice, mechanizmach projekcji i introjekcji oraz kontenerującym potencjale relacji pary. Teoria została zilustrowana opisem pary, w którym możemy zobaczyć jak miłość i nienawiść ścierały się ze sobą i jak rozumienie tych procesów przez terapeutkę pozwoliło parze na twórcze połączenie ich obu oraz zakończenie terapii z sukcesem.

Miłość i nienawiść – jak pomóc parze?

Poniżej kilka wybranych cytatów, które pokazują jak można myśleć o miłości i nienawiści oraz jak korzystać z tego rozumienia w pracy z parą. Wyjściowo w tej parze cała miłość umieszczona była w mężu, nienawiść w żonie.

[…]Wybrałam tę parę ze względu na jeden kluczowy aspekt pracy z nimi – była nim ich trudność w radzeniu sobie z miłością i nienawiścią. Pokażę jak problem ten w relacji dwojga ludzi może znajdować swój wyraz w systemie projekcyjnym. 45-letnia Kay i 55-letni David byli małżeństwem od 5 lat. Dla Davida było to drugie małżeństwo. Jego pierwsza żona zmarła 10 lat wcześniej na raka. Miał z tego związku dwoje dzieci w wieku dwudziestu paru lat.

Gdy spotkałam się z nimi po raz pierwszy, uderzyła mnie przede wszystkim gorycz Kay. Była wściekła, miała poczucie, że związek jest w rozsypce i mówiła, że lepiej by jej było, gdyby była sama. Następnie krzycząc, zaczęła opowiadać, że widziała się już ze swoim lekarzem, bo czuje, że jest bliska załamania. David był bardzo zaniepokojony. Nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że sytuacja zrobiła się taka zła, obawiał się, że być może coś między nimi nieodwracalnie się zepsuło. Mówił, że kocha Kay i że nie może znieść patrzenia na nią w takim stanie. Para wydawała się przeżywać traumę. Gdy Kay zaczęła płakać, David wyciągnął do niej rękę, chcąc ją pocieszyć, ale ona ze złością go odepchnęła. Był to szokujący moment, który sprawił, że sama zaczęłam z dużą ostrożnością myśleć o wychodzeniu do niej z pomocą.
[…]Jak to się często zdarza w pracy z parami, czułam, że moja przeciwprzeniesieniowa reakcja na partnerów jest niesymetryczna. Żal mi było Davida, który stracił swoją pierwszą żonę, stał przed ryzykiem utraty drugiej i niesamowicie martwił się o swoje dzieci. Kay natomiast była tak szorstka, wrogo nastawiona i nieskora do dawania, że zastanawiałam się, czy będę w stanie nawiązać z nią emocjonalny kontakt.
Coś jednak musiało się później wydarzyć. Myślę, że zadziałała po prostu stałość settingu i fakt, że choć nie byłam w stanie nawiązać z Kay głębszego kontaktu, jednocześnie nie dawałam się jej odepchnąć. Po kilku miesiącach terapii poczuła się na tyle bezpiecznie, by powiedzieć mi, że w relacji z Davidem „po raz pierwszy w całym swoim życiu pozwoliła sobie poczuć ekscytację”. Zastanawiałam się, co było dla niej tak ekscytujące. Odpowiedziała, że znalazła „miłość”. Zabrzmiało to tak, że na chwilę wszyscy zamilkliśmy. Po kilku minutach powiedziałam, że być może mówi Davidowi i mnie o odnalezieniu zdolności do kochania i bycia kochanym.
[…]Widzimy, że w przypadku tej pary nieświadome przekonanie, że miłość i nienawiść są czymś niebezpiecznym zostało podważone w relacji poprzez doświadczenie drugiej osoby. Pojawił się inny rodzaj kontaktu z tymi silnymi uczuciami, od których przez większość życia oboje trzymali się z dala. Jak zauważa Ogden (1979),
„jeśli odbiorca projekcji potrafi poradzić sobie z wyprojektowanymi ‘w’ niego uczuciami w sposób inny od stosowanego przez projektującego, powstają nowe uczucia, które można uznać za ‘przetworzoną’ wersję tych pierwotnie wyprojektowanych. Częścią tych nowych uczuć może być poczucie, że z wyprojektowanymi uczuciami, myślami i reprezentacjami można żyć bez uszkadzania innych aspektów self oraz wartościowych obiektów zewnętrznych i wewnętrznych”.
[…]Dzięki zrozumieniu tkwiących w przeszłości źródeł lęków każdego z nich, które odżyły na nowo w teraźniejszości, ich system projekcyjny uległ rozluźnieniu. Równolegle nastąpiła zmiana zarówno w ich relacji przeniesieniowej wobec mnie, jak i w moim przeciwprzeniesieniu. Gdy Kay poczuła się w kontakcie ze mną bezpieczniej, zaczęłam czuć zniecierpliwienie i irytację na Davida. Dlaczego nie jest bardziej stanowczy wobec dzieci? Dlaczego to on musi być zawsze tym łagodnym, jak gdyby to do niego należały wszystkie dobre aspekty, a Kay może tylko narzekać i krytykować? David był oczywiście przerażony, że wyrażona wobec którejś z nas złość byłaby niszcząca.
Przełomowy moment nastąpił po kilku miesiącach pracy, gdy zauważyłam, że Kay niespodziewanie okazała ciepłe uczucia dzieciom Davida. Gdy zwróciłam jej na to uwagę, zdała sobie sprawę, że zaskoczyła samą siebie – nie miała takiego zamiaru. Kay, co prawda nie czuła się w tej nowej sytuacji zbyt bezpiecznie, ale miałam wrażenie, że odczuwała jednak odrobinę przyjemności z uwolnienia się od sztywnej roli w relacji z nimi – od bycia nienawistnym opuszczającym obiektem. Był to początek rozluźniania się systemu projekcyjnego oraz rozwoju bardziej realistycznego kontaktu z miłością i nienawiścią, a także integracji tych uczuć w każdym z nich.”
Bibliografia: Mary Morgan “Kluczowe aspekty psychoterapii psychoanalitycznej par: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość”, tłumaczenie: Barbara Suchańska, w: Materiały konferencyjne I Konferencji “Pracując Psychoanalitycznie z Parami”, Warszawa 2016.
Opracowanie : Karolina Pniewska

Jak zaczęła się psychoanalityczna terapia par w Tavistock Relationships?

Londyńska klinika Tavistock Relationships, źródło naszej nieustającej inspiracji, obchodziła w 2018 roku 70-lecie powstania.

Jej historię w 1948 rozpoczęła Enid Eicholtz (później Balint) od “małego projektu” skierowanego do par. Mężowie i żony, którzy w powojennym okresie borykali się z bagażem lat spędzonych oddzielnie, z samotnością i zdradami, mogli przyjść i porozmawiać o swoich trudnościach z konsultantką. Zapotrzebowanie na pomoc okazało się tak duże, że szybko dołączyli kolejni specjaliści z renomowanej Tavistock Clinic: Michael Balint, Donald Winnicott, John Bowlby, a projekt zamienił się w Tavistock Institute of Marital Studies.

W nawiązaniu do tematu IV Konferencji, jej powstanie moglibyśmy rozumieć jako twórczą odpowiedź na ból rodzin, które ucierpiały w wyniku II Wojny Światowej. W takim właśnie kontekście narodziła się psychoanalityczna terapia par.
Wszyscy brytyjscy prelegenci naszych konferencji związani są z Tavistock Relationships. O jej historii w załączonym krótkim materiale mówi prof. Brett Kahr, prelegent IV Konferencji.
Organizatorzy:

                                                     

Content | Menu | Access panel